Byłam tylko na polskich weselach, wiem tylko, jak jest na polskich weselach, wiec napiszę, jak jest na polskich weselach.
Niesamowitym zjawiskiem są też budżety weselne. Ci, na co dzień wybierający knajpę, gdzie piwo jest tańsze o 2 zł, organizują przyjęcie za średnio około 30 tysięcy, mimo że ich roczny wspólny dochód oscyluje właśnie w okolicach tej kwoty. Wypożyczanie samochodu, którym właściwie nigdy nie jechali, bo w życiu, nie było ich na to stać. Wypożyczony garnitur i suknia, bo gdyby chcieli za to zapłacić musieliby odkładać z wypłaty 2 miesiące, właściwie nic nie jedząc i śpiąc pod mostem.
Skoro już zaczęłam o sukniach, bo garnitury litościwie pominę w mojej ocenie. Moda ślubna to kolejne poważane zagadnienie, szeroko dyskutowane, jak zresztą cały wygląd panny młodej. Facetów jak zwykle zostawia się w spokoju, nikt nie powie, że boczki, że mogła schudnąć, do lepszego fryzjera iść itd. Właśnie przyłączyłam się do tego szowinizmu :( Za co wszystkich bardzo przepraszam. Ale nie pojmuje, skąd wzięła się ta, niezrozumiałą dla mnie, fascynacja sukniami księżniczki? Kryształki, koronki, gorsety, satyna. Później taka najebana panna, krzyczy na całą salę do starszej - Kaśka! Chodź na siku! - i czar pryska.
Pozytywnym aspektem wesel jest to, że się kończą oraz nikt nic nie pamięta (wróć!), niestety pojawia się motyw tak zwanego kamerzysty, kasety z wesela i tak dalej, ale na dziś dość tych koszmarów. Mi pozostaje szczerze życzyć, wszystkiego dobrego gościom i gospodarzom wesel :)